Lekcja historii po poznańsku
Mieczysław T. StarkowskiRestaurowanie zabytkowych pomieszczeń przypomina odczytywanie palimpsestu. Zdejmujemy kolejne warstwy, docieramy głębiej, odkrywamy nowe znaczenia – w tym przypadku materiały, faktury i kolory, które znalazły się tu decyzją twórców. Właściciele kamienic przy ul. Działyńskich zdecydowali się odtworzyć rysunek zabytkowej architektury, kontynuując zapoczątkowaną dawno temu tradycję miejsca.
Dawno, dawno temu, bo w XIX wieku, ścisłe centrum Poznania, a dokładnie ulicę Działyńskich, można było nazwać Dzielnicą Sądową. W okolicy olbrzymiego secesyjnego gmachu sądu, siedziby prokuratury i policji, w pobliskich kamienicach gromadzili się adwokaci, radcy prawni i notariusze. Siłą rzeczy pracowała i zamieszkiwała tu elita poznańskich salonów – pruscy urzędnicy, bogaci przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów. Po wojnie zaś mieszkania przerobiono na lokale komunalne. Po ponad wieku od powstania ten fragment poznańskiego centrum niemal niczym nie zdradzał już swojej świetności. Miasto od lat przebąkiwało o konieczności odnowienia zabytków, szczególnie po wyprowadzce ostatnich mieszkańców w 2006 r. Gruntowne remonty i przemyślany proces rewitalizacji wymagały jednak znacznych nakładów finansowych – budynki nadal więc niszczały, stanowiąc schronienie dla przygodnych, tymczasowych lokatorów.
Dawno, dawno temu, bo w XIX wieku, ścisłe centrum Poznania, a dokładnie ulicę Działyńskich, można było nazwać Dzielnicą Sądową. W okolicy olbrzymiego secesyjnego gmachu sądu, siedziby prokuratury i policji, w pobliskich kamienicach gromadzili się adwokaci, radcy prawni i notariusze. Siłą rzeczy pracowała i zamieszkiwała tu elita poznańskich salonów – pruscy urzędnicy, bogaci przedsiębiorcy, przedstawiciele wolnych zawodów. Po wojnie zaś mieszkania przerobiono na lokale komunalne. Po ponad wieku od powstania ten fragment poznańskiego centrum niemal niczym nie zdradzał już swojej świetności. Miasto od lat przebąkiwało o konieczności odnowienia zabytków, szczególnie po wyprowadzce ostatnich mieszkańców w 2006 r. Gruntowne remonty i przemyślany proces rewitalizacji wymagały jednak znacznych nakładów finansowych – budynki nadal więc niszczały, stanowiąc schronienie dla przygodnych, tymczasowych lokatorów.
Aż do czasu, kiedy dwie z kamienic – nr 3 i 8 (w tej kolejności i z rocznym odstępem), zakupiła spółka Rezydencje Działyńskich. Wśród firm startujących w przetargu ogłoszonym przez miasto ta, jako jedna z nielicznych, spełniła wymagania Miejskiego Biura Konserwatora Zabytków i przeszła skomplikowany proces weryfikacji. O podłogi w kamienicy zadbała firma parkieciarska Tomasz Fudalej
– Kamienicę przejęliśmy totalnie zniszczoną, bez żadnej z klamek w drzwiach, drzwiczek w piecach, z powyrywanymi kablami ze ścian i zerwanym dachem. Budynek miał jednak ogromny potencjał. Siedzibę miało tu biuro projektowe i sprzedażowe spółki architektów Hugo Kindlera i Paula Kartmanna. Zastosowali tu więc wszelkie rozwiązania, które były modne pod koniec XIX wieku – aby powalić potencjalnego klienta na kolana – a które to ani wcześniej, ani później w Poznaniu nie występowały w czynszowych kamienicach – opowiada jeden z inwestorów Michał Knapowski. Odrapanym kamienicom przywrócony zostanie dawny charakter – powstaną tu luksusowe lokale biurowe i apartamenty mieszkalne, z kolei w starej elektrowni na podwórzu restauracja.
Konserwatorska praca od podstaw
Priorytetem inwestorów jest możliwie dokładne odtworzenie pierwotnej architektury kamienic, elementów ich wystroju, detali, zdobień. Prace remontowe poprzedziły więc dokładne badania przeprowadzone przez konserwatora zabytków. – Najbardziej pracochłonny i najtrudniejszy był pierwszy rok, podczas którego tylko zbieraliśmy dokumentację – mówi Michał Knapowski. Kiedy tylko było to możliwe, podejmowano decyzję o renowacji, w niektórych przypadkach zaś oryginalny wygląd przywracano na podstawie ikonografii. Zdzieranie kolejnych warstw farby na ścianach i sufitach pozwoliło na prześledzenie następujących po sobie styli aranżacyjnych oraz upodobań mieszkańców, umożliwiając ostatecznie odsłonięcie unikatowej malatury. Zachwyt budzą m.in. podłogi pokryte tzw. parkietem taflowym (udało się odnowić fragment posadzki, część zaś wymagała precyzyjnego odtworzenia), neobarokowa sztukateria na ścianach, bogato zdobione dwuskrzydłowe drzwi z witrażami, figury podtrzymujące kandelabry, kuta balustrada, polichromie…
Architektoniczna perełka
Efektu, szczerze mówiąc, nie można nazwać zadowalającym – jest on bowiem zachwycający. Pieczołowitość i precyzja w odwzorowywaniu detali daje oczekiwany, a mimo to zaskakujący (zachwycający!) rezultat. Powstają wnętrza odsyłające nas do dekady największej świetności Poznania, prawdziwa gratka dla miłośników historii miasta.
Mimo iż przywrócenie kamienicom dawnego charakteru jest tu kluczowe, nie zapomniano również o ich najbliższej okolicy. Inwestorzy dążą do rewitalizacji całościowej i kompletnej, pierwotny wygląd odzyska również ul. Działyńskich, która została w bardzo niewielkim stopniu zniszczona pod koniec II wojny światowej. Konserwatorzy przy rewitalizacji ulicy będą się kierować przedwojennymi pocztówkami, renowacji zostaną poddane m.in. elewacje budynków oraz historyczne przedogródki. Planowane jest również zagospodarowanie przestrzeni wspólnej – zieleni, chodników, oświetlenia ulicznego, wskutek czego ten wycinek Poznania ma szansę stać się architektoniczną perełką na skalę całego kraju.
Prace konserwatorskie zakończą się do połowy przyszłego roku, a pod koniec 2016 pierwsza z kamienic zostanie oddana do użytku. W pokazowym wnętrzu jednego z apartamentów inwestorzy uruchomią biuro sprzedaży – w tym samym miejscu, w którym pod koniec XIX wieku mieściła się siedziba spółki Hugo Kindlera i Paula Kartmanna. Z pewnością mogą więc liczyć na opiekuńczego ducha architektów i poprzednich właścicieli obiektu.